25-03-2018
Obudził mnie śmiech. Przepełniony drwiną. Pogardliwy. Odruchowo wyjąłem broń spod poduszki i ignorując ból usiadłem na łóżku. Psy spały. Dziewczyny ułożyły się w nogach, mops pochrapywał pod kocem. Potrząsnąłem głową, by przepędzić resztki kiepskiego snu, jednak złośliwy chichot rozległ ponownie. Dochodził gdzieś z piwnicy. Podszedłem chwiejnym krokiem pod drzwi, za którymi znajdują się schody prowadzące w dół. Po drodze zawadziłem o krzesło, które runęło z hukiem. Drzwi zamknięte. Tak, jak je zostawiłem. Odbezpieczyłem broń, jednocześnie tłumacząc sobie, że to znowu moja schiza. Osunąłem się pod drzwiami nasłuchując. Psy zbudzone hałasami przybiegły do mnie, łasząc się zaspane. Poza tym nic. I w momencie kiedy zacząłem wierzyć, że to faktycznie schiza, usłyszałem jakiś szmer. Tuż za drzwiami. Szuranie, przeklęte szuranie. Podniosłem się z trudem czując jak spływa ze mnie pot. Mimo lęku przekręciłem klucz w zamku i otworzyłem z impetem drzwi. Czysto. Wciąż celując w mrok spowijający schody, drżącą ręką włączyłem światło. Naprawdę nikogo... Tylko znowu rozległ się stłumiony śmiech - chyba w mojej głowie.
(...)
(...)
Szmer to mogła być... ta co mieszka w dziurawym bucie. A poza tym, to... wiesz co chciałem powiedzieć (...)
OdpowiedzUsuńTa Twoja, co mieszka w dziurawym bucie nie jest taka straszna... Mówiłem Ci. Dzisiaj znowu przyszła po ciastko.
UsuńJak się pochwali, to przyprowadzi koleżanki. Wiesz co to oznacza?
UsuńNie pochwali się, bo jej wszystko zeżrą... A tak dostanie ode mnie jedzenie, wódkę... I zobacz jaka spokojna...
UsuńDlatego najlepiej mieć sypialnie na piętrze. Chociaż na śmiech w głowie pewnie niewiele to pomoże.
OdpowiedzUsuńAha, i jeszcze pozdrawiam :)
UsuńNiestety, w tym przypadku sypialnia na piętrze odpada.
UsuńDariusz, kiedyś miałem sypialnię na piętrze. Musiałem się przenieść na parter ze względu na schody. Byłoby zbyt ciężko...
UsuńRównież pozdrawiam.
Przecież to rozważania czysto teoretyczne. Przed głosami w głowie nawet sypialnia na strychu nie uchroni.
UsuńNaprawdę nie lubię się powtarzać, ale ta broń, to błędne koło ratunkowe...
OdpowiedzUsuńWłasna niemoc jest tak niebezpieczna, jak cudza przemoc. / St. J. Lec/
Wiedziałem, że czepisz się broni... (uśmiech)
UsuńNa poważnie, bo wiesz...
UsuńNie jestem wyjątkiem, wszyscy... i "czepiał się" także Ktoś o wiele mądrzejszy od nas.
Truję, wiem- i wiesz, dlaczego. Powtórka z rozrywki, pierdylion razy. Łatwiej wywracać kota ogonem. Nie czepiam się broni, miej ją sobie, lecz poczucie bezpieczeństwa i spokojny sen nie ona Ci zapewni.
Ja tym razem bez uśmiechu, pustka i bezsilność.............
Wadera... przesyłam Ci odrobinę uśmiechu, czegoś co może wypełnić cząstkę pustki, oraz siły... pozdrowienia! :))
UsuńA ja znowu zawodzę...
UsuńDzięki, Tomku. Cenię sobie Twoje wsparcie, cieplej na serduchu... nie wiem, czemu zawdzięczam...
UsuńCzarny... Taa... zawodzisz, jak mój do księżyca. Wkurwiam się, że wciąż grasz w rosyjską ruletkę, a przecież robię to samo...
Obu łamię gnaty.
Wadera...polubiłem Cię, choć przecież w ogóle się nie znamy...czuję, że - tak jak i ja - tak i Ty rozumiesz więcej, niż tu piszemy...dostrzegasz, czujesz, wiesz... więcej... (bałem się że nie odczytasz mojego poprzedniego komentarza)... i wiesz co chcę powiedzieć...
UsuńCzarny - przepraszam za off top, wybacz...
Dobrze, że się lubicie, bo oboje jesteście wartościowi...
UsuńTomek... moje uczucia Czarny zdradził, więc nie muszę wyznawać. Wiem i czuję, chyba :)
UsuńOd urodzenia jestem starą wiedźmą, widzę nawet to, czego nie chcę...
Czarny... a jak niewartościowi się lubią, to źle? Noo... my na przykład ;P
łapiesz mnie... (za słówka), a wiesz, co mam na myśli... Zarówno Ciebie, jak i Tomka bardzo lubię... Zatem dobrze, że się lubicie...
UsuńWadera
Usuńnie, Czarny nie puścił nawet pary z ust... Ty starą wiedźmą? O nie, to nie tak... wiedźmy (a już tym bardziej stare) mają bardzo słaby wzrok, brak czucia i rozdygotane ciało, które nie jest zdolne do racjonalnego myślenia... a Ty - naprawdę... porządna z Ciebie Kobieta (przepraszam, bom chyba gówniarz i powinienem napisać Pani...), ale na pewno z dużej litery... Wiedz, że jestem tu i wspieram Cię...a każde moje słowo wypełnia szacunek i serdeczność w Twoim kierunku.
No i proszę, mamy trójkącik. Plus sfora.
UsuńTomek, powyżej Czarny o 22.00 napisał, że oboje się lubimy :)
UsuńCzuję to wszystko, jakoś tak, mimo że się nie znamy. Co do starej wiedźmy, jestem nią, one wieku nie mają. Porządna kobieta... hmm. Niech Ci Czarny lepiej uświadomi, z kim się zadajesz, on zresztą do dziś dokładnie nie wie, a to 5 lat już... Pani odpada ;)
5 lat?!? Ooooo, przepraszam...a ja tu tak pewnie wchodzę, z butami...to może sobie cichutko posiedzę i postaram się nie chrapać w nocy...
UsuńTomku. Mam wrażenie, że masz mało wiary w siebie i czasem jesteś... jakby bardzo serio, buk broń, to nie zarzut. Nie wchodzisz z butami, a nawet... po to jest blog, by wymieniać myśli- poważne, niepoważne. Jeśli chcesz mnie jakoś bliżej określić, niech Ci Czarny coś tam zdradzi, ale nie publicznie. Izoluję się, jak widać... taki sam świr jestem, jak on. Czasem gorszy (lepszy).
UsuńMoże nie chciałbym się narzucać, przeszkadzać, wiem...ale już tak mam... tyle razy już dostałem, oberwałem, że wolałbym uniknąć kolejnego razu... nierówni potrzebują siebie... czy świr, czy nie...
UsuńJesteśmy samotni, poranieni, z bliznami, przywdziewamy maski. Przychodzi moment, że się tego nie wytrzymuje, psychika siada. Nie tylko ludzie nam dowalają; choroby, kalectwo, uzależnienia, traumy od dziecka. Jestem sama, przynajmniej mogę być sobą... ale człowiek jednak jest zwierzęciem stadnym. ("Samotność, to taka straszna trwoga"). Mnie dodatkowo męczy miasto. Uciekam w góry, lasy... i muszę wrócić.
Usuń(...)
UsuńCzujesz się bezpieczniej dzięki broni?
OdpowiedzUsuńTak. Nawet jeśli to się kłóci z logiką i rozsądkiem. Sypiam z Bronią, psicami i od jakiegoś czasu z facetem w postaci mopsa...
UsuńCóż, jeśli działa, to chyba jest to celowe czyli w zgodzie z rozsądkiem, prawda?
UsuńTrzymaj się koniecznie.
I od niedawna...nie tylko z mopsem. Choć przyznaję, chrapek prawdziwy z niego... (nie przeszkadza mi, sam też chrapię, a Czarny myśli że to mops ;-)
UsuńAcrobat... Tutaj muszę przyznać rację Waderze, że mądrzejsi decydowali... Broń kazano mi zwrócić już jakiś czas temu, bo jestem popierdolony... Też się nie puszczaj...
UsuńTomek... Zmuszasz mnie do uśmiechu... Obaj chrapiecie, ale co zrobić... : )
Acrobat, sorry, że wtrącę. Nie jest w zgodzie z rozsądkiem.
UsuńZabrzmiało tak, jakbyście (Ty i Tomek}) z sobą sypiali:)
UsuńPrawda :)
UsuńAz mnie ciarka przeszła tak sugestywnie napisałeś
OdpowiedzUsuńTo jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości, czy jestem całkiem popierdolony... (rano wszystko było mokre od potu, a krzesła nadal nie podniosłem)
UsuńNie nazwałbym napadów lękowych popierdoleniem. Może jakaś magiczna pastylka by pomogla?
UsuńJak czytam, nieraz fajne żarty... jakoś mam coraz większą wenę na poważnie, cholernie poważnie, sorry.
UsuńPastylki można łykać wiadrami i całymi latami; same w sobie, w końcu wykazują więcej skutków ubocznych, niż działania- a plus alkohol, działają wręcz odwrotnie.
Wiadomo, jedynie integracja z terapią pomaga, ale... pacjenci bywają uparci... nie, bo nie.
Leki przeciwlękowe (jest już sporo dość bezpiecznych) mogą stanowić bardzo dobre wsparcie dla psychoterapii behawioralnej, która ze stanami lękowymi może sobie poradzić całkiem nieźle. Uważam, że ewentualne skutki uboczne owych pastylek są niewielkim kosztem pozbycia się takich, jak powyżej opisane, nocnych napadów lękowych. Bywa częśto tak, że bez wsparcia farmakologicznego nie można psychoterapii podjąć, bo jest nieskuteczna. Żeby pomóc komuś wziąć się w garść, trzeba czasem tę garść wyprodukować farmakologicznie.
UsuńMasz całkowitą rację, ale... opisałam impas. Długie lata, pastylki plus alkohol, minus terapia. Dodaj do tego środki przeciwbólowe i inne jeszcze... Trotyl miałby mniejszą moc ;)
UsuńSam piszesz "wsparcie dla psychoterapii".
Dlatego napisałam... "Pastylki można łykać wiadrami i całymi latami; same w sobie, w końcu wykazują..." i "integracja z terapią..."
Znam jeszcze inny sposób na to wszystko...
UsuńPierdolisz, to najgłupsza z ucieczek i nie chcesz się minąć...
UsuńNie puszczaj się...
Mało istotne, ale jestem, potrzebuję i utulam, Wilk też...
W innych językach to się mówi "trochę w ciąży", jak ktoś tak raz w te, raz wewte próbuje :P
UsuńMnie się przypomina jeden ze starych filmów braci Marx, jak opowiadali, jak przelatywali nad oceanem.
- Już byliśmy w połowie, ale brakło nam paliwa i musieliśmy wrócić :P
Bluesand, Twoja logika jak zwykle, logiczna ;)
UsuńWolę powiedzenie... Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Upadasz, podnosisz się i zaczynasz od nowa, czyli w te i wewte. Bo niby co? jak nie wychodzi, choćby srylion razy, to jestem zerem. śmieciem i mam sobie w łeb strzelać?! Wiem, że to wszystko banał, ale w życiu nic nie jest czarne, albo białe.
W tym momencie dla mnie jest ważne, że ktoś, kogo mam w sercu, cierpi, a ja jestem bezsilna, no i przecież sama gram w rosyjską ruletkę, wiem jak to jest...
Chodzi mi może o to, że ma się wrażenie, że Czarny przy wielu problemach zawraca w połowie drogi, mówiąc "to ja się zabiję". Wiadomo, na koniec podnosi się jakoś tam z podłogi, ale równie dobrze mógłby się może częściej z problemem zmierzyć, bo na to samo wychodzi. Myślenie o śmierci raczej nie dodaje energii, ani problemów nie rozwiązuje, podobnie jak alkohol. A jak człek już tyle lat żyje, to może popatrzeć na to logicznie i powiedzieć sobie "K...wa, skoro się już tyle czasu nie zabiłem, to może tak naprawdę wcale tego nie chcę", czy coś innego, chu..wego w tym stylu.
UsuńAle wiadomo, każdy jest inny. Jeden dostanie w ryło, potem leży na ziemi i kwiczy przez dwa dni i trzy godziny, a drugi się otrzepie i od razu dostanie drugi raz w nos. Na koniec to nie wiadomo co lepsze, myślę, że to kwestia osobista. Ja wolę drugi raz w ryło dostać, ale coś robić, jak potrafię. Wiadomo, mistrzem świata w wygrywaniu nie jestem, też często kulę ogon uciekając. Nie będę tu rzucał statystyką :P Może dlatego widzę to też u innych. Znam się na przegrywaniu :D
Jak sama mówisz, znamy to z autopsji. Wiadomo, często trudno jest komuś pomóc, bo nie wejdzie się do czyjejś głowy, a dorośli ludzie to nie dzieci, którym można rozkazywać i które czasami uznają jakiś autorytet. Poza tym, to dorosły ma ciężki bagaż doświadczeń, tak, że nawet jak próbuje zmienić kierunek, to bagaż go ciągle w tą samą stronę ciągnie. Siła bezwładności. Z trzeciej strony, jak się nad czymś pracuje, to sadła na brzuchu ubywa, czy zapasów wódki w plecaku i łatwiej jest się poruszać. Człek ma też większą satysfakcję z życia, bo wie, że coś robi, zamiast tylko sam siebie kopać, że nie jest taki, jakim by chciał być. Tego się ciągle uczę, albo staram się :P Jak mówię, to moje doświadczenia, wcale nie uważam, że do każdego pasują :D
@ wadera: masz rację, potrzeba wygrzebania się jest warunkiem koniecznym. Bez niej impas. I cierpienie psychiczne. I impas... Błędne koło.
UsuńMyślę, że jakby coś naprawdę było, to psy by się pierwsze obudziły, ale tu mi pewnie Czarny zaprzeczy ;))
OdpowiedzUsuńJak się coś człowiekowi przyśni, to dzieje się to w głowie, jak jest się półsennym, to wiadomo, nadal może się wydawać, że coś się słyszy. Najlepiej to nagrać komórką, jak się ma wątpliwości, teraz technika na to pozwala ;)
Możesz sobie jakiś alarm założyć, to też nie taki wielki problem. Sam się nad tym zastanawiałem, ale mi się nie chce i uważam, że była by to trochę paranoja, ale może sobie kiedyś jaki założę.
Mieszkam na pierwszym piętrze i nie chciałbym mieszkać na parterze, ze względu na włamywaczy,. Tyle, że zdarzyło mi się już kiedyś, że ktoś mi wszedł do sypialni, w której spałem, a było to wysokie pierwsze piętro. Tak, że w sumie, to wsio ryba, choć wiadomo pater może gorszy.
Co do broni, to się nie wypowiadam. Ja mam kij, taki porządny, w kącie pokoju, ale on pochodzi ze sportu, nie jest to nawet kij baseballowy.
To wszystko są atrapy bezpieczeństwa, i- dokładnie, w takim rozmiarze, to trochę paranoja. Statystycznie pewnie więcej niebezpieczeństw czyha na ulicy...
UsuńStatystycznie to więcej ludzi w Australii umiera wypadając z łóżka, niż z powodu ugryzienia przez pająka, powaga, akurat w zeszłym roku o tym czytałem. Ale ja jakoś nigdy łóżka się nie bałem, za to przed sporymi pająkami mam respekt ;) Tyle, że wiem, że logiki w tym nie ma :)
UsuńW zeszłym tygodniu o tym czytałem, miało być ;)
UsuńFakt, alarm na pająki, to paranoja, ale masz kij. Choć to jeszcze nie ostatnie stadium świrowania... :P
UsuńMieszkam na II p. i niedawno spieprzałam przez balkon, bo ktoś brutalnie włamywał się przez drzwi wejściowe. Piętro niżej mają kraty, a jeszcze niżej, nieco z boku, jest parkan. Skończyło się tylko zwichniętą kostką i rachunkiem za otwarcie drzwi. Byłam nawalona- dobrze, że w coś odziana i wytrenowana- i wisiało mi, co różni o mnie pomyśleli...
To Ty widzę jak ninja, nocą, po gładkich ścianach chodzisz ;)
UsuńGaz łzawiący jest dobry na włamywaczy i inne badziewie, bo im się odechciewa po nim.
No, chyba, że jak Czarny, ma się kałasznikowa pod materacem ;)
Nie było żadnych włamywaczy...
UsuńTo zawsze możesz się nim sama psiknąć. zaoszczędzi to nocnych eskapad :P
UsuńE no dla rozluznienia widze ze lepiej bo pomykasz po mieszkaniu ledwo wybudzony, niezle. :)
OdpowiedzUsuńSluchaj Wadery dobrze gada. Zreszta reszta grupy tez Tomek Bluesand Adam i teraz będzie że kogoś pominęłam.
Jak to zdaje sie Wadera napisała każdy ma jakieś demony.
Tez uwazam ze leków można wziąć całą torbę Ale sprawy za nas nie zalatwia.
Wszystko już zostało powiedziane chyba. Ja jestem tu tez jakby co i trzymam kciuki. Bo nigdy nie przestaję wierzyć, że się uda. :)
Czarny masz taką grupę wsparcia tylko brac sie do roboty.
Ale co by nie powiedzieć trochę można Cię pochwalic coś do przodu poszlo:) pozdrawiam. Monika