Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2018

22-05-2018

Przez lata samotności zdołałem przywyknąć do ciszy, do bezpiecznego bezruchu. Od dawna - kiedy jeszcze pracowałem - nikt na mnie nie czekał, a rzeczy zawsze pozostawały tam, gdzie je odłożyłem. Choćby przed miesiącem, albo jeszcze dawniej. Chyba nawet irytowały mnie próby ingerowania z zewnątrz (swego czasu Wadera zdążyła się przekonać, że to nie jest takie proste). Nigdy nie byłem do końca sam. Co prawda zabrakło Wojtka. Nie miałem "normalnej" rodziny, czy dzieci. Jednak zawsze ktoś znajdował się w pobliżu. Brat, który po studiach wyjechał. Młody. Kuzynka, która od długiego czasu już się nie odzywa... A., który zmarł. Mimo wszystko często doskwierała mi samotność. Bycie samotnym nie równa się z byciem samemu. Z drugiej strony można powiedzieć, że moje życie stanowiło dla mnie prywatny obszar, który mogłem nadzorować i układać wedle własnego uznania - bynajmniej dopóki narastająca depresja oraz fizyczne ograniczenia nie przejęły nad nim kontroli. Życie znosiło mnie na różne

13-05-2018

Termin operacji dość bliski, tymczasem opadłem z sił. Nie jestem pewny, co bardziej mnie wykańcza - stan zapalny i gorączka, czy może lęk. Powraca irracjonalne obarczanie winą samego siebie (przecież miałem ochotę trafić do szpitala). Cóż... Wiem, że nie mam na to wpływu, jednak i tak czuję się do niczego. I siedząc przed budynkiem, nieopodal znaku kategorycznie zakazującego palenia, wsłuchuję się w odległy pomruk burzy. Zaraz potem stukot deszczu. Z początku dość leniwy, lecz szybko przybierający na sile. Zdusiwszy niedopałek papierosa wyciągam rękę, by poczuć na niej wielkie krople. Ogarnia mnie zarówno poczucie bezpieczeństwa, jak i lęk. Że znowu mogę wszystko stracić. Odpalam drugiego. Zza łez, które napłynęły mi do oczu, wszystko wokół wydaje się być tak ulotne. Zupełnie jakby miało się za chwilę rozpłynąć w powietrzu. Jestem osłabiony. Moja koszulka lepi się od potu - mimo przyjemnego chłodu oraz orzeźwiającego zapachu deszczu. Zamykam powieki i... Czuję jego obecność. W jego sł

02-05-2018

Rzadko tutaj piszę, wiem. Dokucza mi permanentny ból o różnym stopniu nasilenia, który skutecznie potrafi pozbawić sił. Dzisiaj dostałem nowe proszki, w tym Pavulon (uśmiech) - tzn. lek zwiotczający mięśnie i coś na ugaszenie stanu zapalnego. Ponadto za radą Tomka zapytałem o plastry zamiast kiepsko pomagających tabletek przeciwbólowych. Może będzie lepiej... Cóż. Jednym mogę się pochwalić. Nie jestem pewny, czy chwalę się teraz uporem godnym patriotyzmu, który zaszczepił we mnie dziadek, czy raczej głupotą. Zdołałem wywiesić polską flagę. Czynność ta okazała się dość trudna i bolesna w skutkach. (uśmiech)   (Lecz przysięgaliśmy na orła i na krzyż, Na dwa kolory, te najświętsze w Polsce barwy. Na czystą biel i na gorącą czerwień krwi, Na wolność żywych i na wieczną chwałę zmarłych.)