15-02-2019
Obudziło mnie łomotanie własnego serca. Spojrzenie na zegarek - wpół do trzeciej. Punktualnie. Przedtem było tuż przed drugą oraz kwadrans po pierwszej. Nie bez trudu wstałem i zbliżyłem się do okna. Wśród targanych wiatrem gałęzi ujrzałem częściowo zachmurzony księżyc i... Ból ścisnął moje serce. Nie zerkając nań więcej zasłoniłem roletę i poszedłem zapalić. Kolejnego dnia wstając z łóżka pomyślałem, że jestem tym zmęczony. Rozejrzałem się wokół i ujrzałem jeden wielki bałagan. Gdzieś w mojej głowie odezwał się głos - może być nasrane, byle równo - i zabrałem się za sprzątanie. Rzecz jasna powoli. Nawet bardzo powoli. Nieraz rzucałem wkurwiony szmatą, bo nie byłem w stanie sprzątnąć własnego domu. A jednak zacząłem działać... Działanie nie sprawia, że ból znika. Niestety. Ale zajmuje myśli.