28-02-2018

 ***

- Mamo, mamo...
Szarpałem ją za rękaw coraz mocniej. Zirytowana wyprostowała rękę tak gwałtownie, że spadłem na podłogę. Zabolało, lecz wiedziałem, że nie wolno mi płakać. Ze wszystkich sił przygryzłem wargę, aż pociekła z niej krew. 
- Zamknij się. - warknęła.
A potem wymierzyła mi siarczysty policzek. I już milczałem. 

***

Wymięta pościel. Znowu się nie wyspałem. Miałem coś pisać, więc piszę. Melduję, że zjadłem śniadanie i zbieram siły na jutrzejszy dzień, jednak sama myśl o nim mnie zniechęca.

Komentarze

  1. Miałeś ciężki sen?
    No to teraz bierz się za obiad bo już pora.
    A jutro obaj mamy trudne dni. Ja do pracy, ty na spotkanie itd.
    Wytrzymamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój dzień z pewnością będzie należał do stresujących, jednak wierzę, że sobie poradzisz. Masz pracę, to wielki postęp. Po powrocie czekam na meldunek. (uśmiech)

      Usuń
  2. Jej już nie ma i jednak coś dobrego po sobie zostawiła, właściwie kogoś- masz kochanego brata.
    Ja nie mam, bo zabiła. Nie chodzi o porównywanie, kto ma gorzej, lecz o złapanie właściwej perspektywy. Wiesz, szklanka do połowy pusta, albo do połowy pełna.
    A jutro będę przy Tobie, przeżyjesz i może nawet kilka śrubek naoliwisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tam jej wyszło. Choć często w głębi duszy cieszę się, że brat jej nie poznał, a ojca ma lepszego.

      Pewnie jakoś przeżyję. Sama perspektywa konieczności zrobienia czegoś wymagającego pewnego zaangażowania i wyjścia z domu uruchamia we mnie chęć ucieczki w bezczynność i nie mam siły.

      Usuń
    2. Ja używam rutyny, żeby się przebić przez bezczynność. Małe zadania, które robię codziennie stają się niejako automatyczne, choć czasami automatyka siada, jak to z automatyką :P

      Usuń
    3. Problem w tym, że ja ostatnio niewiele robię, a dzisiaj miałem konkretne plany...

      Usuń
    4. Akurat wczoraj, trochę przypadkowo widziałem krótki filmik na YT o Kaizen, japońskiej metodzie robienia rzeczy, małych, ale regularnie. W tym filmiku było o jednej minucie, ale to pewnie był gag reklamowy ;) Ja używam tej metody, choć jej tak nie nazywam, bo nie jest to w sumie nic nowego. Robić coś, co da się w miarę zrobić, bo jest takie proste, ale robić to regularnie. Zamiast planować sobie coś na pół godziny, co odrzuca, przynajmniej mnie, zaplanować sobie coś na robienie przez 1 minutę, albo 5. Po prostu żeby ćwiczyć dyscyplinę mózgu. Nawet jak 1 minuta wydaje się być śmieszna, to można się przy tym sporo nauczyć o sobie samym. Ja staram się mieć odcinki 5-10 minutowe, bo tyle jestem w stanie wytrzymać. Wiadomo, czasami wydłużę to, ale chodzi mi o to, żeby robić cokolwiek, ale regularnie, bo wtedy trzeba się zderzyć ze swoją bezradnością, a na krótkim dystansie udaje się ją zwalczyć, choćby nawet 20 sekund. Zawsze lepsze niż nic :)

      Usuń
  3. Myśli same napływają do głowy, panoszą się na całego zaprzątając sobą całą lub większość uwagi. Ja np nie potrafię w takich sytuacjach myśleć o czymś normalnym, fajnym. Niech ten jutrzejszy dzień będzie dobry, po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy był dobry, ale nie zdezerterowałem.

      Usuń

Prześlij komentarz