Przegrywam.

Nie pierwszy raz uzmysławiam sobie, że znajduję się w momencie, który wraz z towarzyszącym lękiem odbiera siły do działania. Powraca dominujące wrażenie, że nie daję rady. Że właśnie, kurwa, przegrywam. Człowiek znajduje się nad przepaścią i tylko wielkie pokłady wytrwałości mogą odwrócić przebieg wydarzeń, zamienić niemal pewną już porażkę w zwycięstwo. Dawniej paraliż trwał zaledwie chwilę. Narastający poziom adrenaliny szumiał w głowie, zamieniał się w żądzę działania - przeżycia. Być może miało to w sobie coś pierwotnego. Teraz stwierdzam, że niczego podobnego nie czuję. Że nie mam siły. A przecież to nadal jest walka na śmierć i życie.

Komentarze

  1. Moje rady były proste. Walcz o zdrowie, idź do ludzi, zakochaj się, realizuj swoje pasje. Takie załamywanie się nie ma żadnego sensu. Nie trać czasu i dostrzegaj to co piękne w Twojej najbliższej okolicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michale... Wiem, że Twoje rady zawsze płynęły ze szczerych chęci, ale obaj doskonale wiemy, że nic nie jest takie proste. Nie mniej jednak dziękuję...

      Usuń
  2. Wcale nie uważam, byś przegrywał... działasz przecież. Jesteś, piszesz :)
    Tak naprawdę nie ma zwycięstw, ani porażek. Życie płynie, są problemy do rozwiązania; jeśli zamiast tego katujesz się nimi, dorabiając sobie gębę, to karmisz demony, a psychika zdycha.
    "Można przegrać lub wygrać, ale nie można, do cholery, rezygnować" /Marek Hłasko/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale wiesz, jak wygląda to moje "bycie"...

      Usuń
  3. Dobry wieczór :) Może to tylko chwilowe? Teraz taka dołująca pora roku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhm, długie mamy te pory roku. Ostatnia trwa kilkanaście (dziesiąt?) lat. : )

      Usuń

Prześlij komentarz