01-03-2018
***
Sen odpływał powoli. Mimo to pozostawałem w odrętwieniu. Pieprzony ból przenikał każdy zakamarek ciała. Jednak bardziej obezwładniała mnie myśl o czekającym mnie dniu. Wizyta u psychiatry, randka z "dotykaczem" (rehabilitantem). Zupełnie jakby sama świadomość tego, że muszę podjąć wysiłek większy niż zwykle przygwoździła mnie swoim ciężarem do łóżka. Z ciężkim westchnieniem zwlokłem się z wyra. W domu panował chłód, który specjalnie nie ułatwiał tego zadania. Dalej jak zawsze. Dupa na wózek, psy do ogrodu, toaleta. Poranny rytuał zakłócił mi dzwonek do drzwi. Natychmiast wydedukowałem, że skoro ktoś już wlazł nie przejmując się bramą ani psami, to musi to być ktoś ze "swoich". Mimo to nie spieszyłem się z otwieraniem. Drugi dzwonek. Dowlokłem się w końcu, by otworzyć. Nieco zirytowany.
- Cześć!
Przede mną stał Młody. Uśmiechał się do mnie jak zawsze, uodporniony na moje humorki. Kazałem mu długo na siebie czekać i wyraźnie trząsł się z zimna. Bez słowa odsunąłem się wpuszczając go do środka, co przyjął z ulgą (mimo wszystko cieplej).
- Może ogolisz się przed wizytą? - spojrzał krytycznie - A, i przyniosłem śniadanie. Jadłeś?
Dotknąłem szorstkiej twarzy i po raz kolejny westchnąłem. No to się zaczęło...
- A masz fajkę? - zignorowałem pytania.
***
Wizytę u psychiatry mogę podsumować jednym zdaniem. No, dwoma. Znowu posłużę się Młodym.
- Jak było? - zapytał.
- Normalnie. - odburknąłem - Jedźmy do apteki.
***
Wizyta "dotykacza" to jeszcze większy hardcore. Po pierwsze opierdol za zbyt długą przerwę w rehabilitacji oraz samowolkę. Po drugie ból. A po trzecie ból.
No widzisz. Nie można przerywać leczenia. Kto wie, może gdybyś nie odpuścił to by nie bolało? Co dobrego dostałeś na śniadanie? Skorzystałeś z golenia? Psychiatra? Fajny? Wierzę, że z tego wszystkiego wyjdziesz.
OdpowiedzUsuńMordę ogoliłem, ale śniadania nie dało rady wcisnąć. Dopiero obiad. Psychiatra, jak psychiatra, ma dawać recepty... A Ty jesteś niepoprawnym optymistą. (uśmiech)
UsuńJestem ja k najbardziej poprawny :)
UsuńMróz za chwilę odpuści, odpadnie kwestia palenia i chłodu.
OdpowiedzUsuńChyba, że rozkręcą się z tymi Żydami... (uśmiech)
UsuńJa rozumiem, że wam jest zimno, ale jak jest zima to musi być zimno, tak? Pani kierowniczko, takie jest odwieczne prawo natury! Czy ja palę? Pani kierowniczko! Ja palę przez cały czas! Na okrągło!
OdpowiedzUsuń/Miś, Bareja/
Nawet się uśmiechnąłem. Ta, pasuje idealnie...
Usuń"Nie mam ochoty", to tytuł jednej z piosenek, które sobie puszczam, jak mam te moje rzeczy z codziennej listy zrobić. Szkoda, że pewnie nie rozumiesz tekstu, ale jest tłumaczenie. Nie jesteś sam, z tym "nie mam ochoty", oprócz mnie, może jeszcze paru innych osób, też autorowi piosenki nie zawsze się chce i w ogóle :P
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=1M4ADcMn3dA&index=21
On śpiewa między innymi "nie mam ochoty sam siebie nie nienawidzić". :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAha, w tej piosence śpiewa on także "zimno mi jest, tak zimo...", bez jaj.
UsuńTy Czarny, Ty może z nimi współpracowałeś, jeśli chodzi o tekst? Choć pewnie po Germańsku nie szwargoczesz ;) Ale oni z byłego DDRu są, to może nawet po rusku gadają.
Nawet znalazłem tekst po polsku :P
UsuńNie mam ochoty
Nie mam ochoty
Nie mam ochoty
Nie mam ochoty
Nie mam ochoty się nie nienawidzić
Nie mam ochoty się dotykać
Miałbym ochotę się onanizować
Lecz nie mam ochoty próbować
Miałbym ochotę się rozebrać
Lecz nie mam ochoty zobaczyć się nago
Miałbym ochotę z wielkimi zwierzętami
Lecz nie mam ochoty ryzykować
Nie mam ochoty zejść ze śniegu
Nie mam ochoty zamarznąć
Nie mam ochoty
Nie mam ochoty
Nie mam ochoty
Nie mam ochoty
Nie mam ochoty czegokolwiek żuć
Ponieważ nie mam ochoty tego trawić
Nie mam ochoty się ważyć
Nie mam ochoty leżeć w tłuszczu (obrastać w tłuszcz)
Miałbym ochotę z wielkimi zwierzętami
Lecz nie mam ochoty ryzykować
Nie mam ochoty zejść ze śniegu
Nie mam ochoty zamarznąć
Po prostu będę leżeć
I znowu liczę muchy
Beznamiętnie się dotykam
I wkrótce poczuję, że już od dawna jestem zimny
Tak zimny
Jest mi zimno, tak zimno
Jest mi zimno
Jest mi zimno, tak zimno
Jest mi zimno, tak zimno
Jest mi zimno, tak zimno
Jest mi zimno
Nie mam ochoty
UsuńMy nie gorsze som...
„A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają!” :))
Och jak świat dołuje mnie
W windzie kupę walnął słoń
kiedy łyżką wsuwam dżem
już mnie swędzi lewa dłoń
Ściany cale w sprejach, z farbą złazi tynk
perspektywy nie ma tylko smród i sztynk
a w poniedziałek rano browar znów
droższy jest
nie ma ochoty, ochoty nie ma nie
nie ma roboty, z robotą bardzo źle
nie ma ochoty i o to chodzi że
nie ma roboty i w tym jest cały sęk
rok w rok opatrzności mąż
w mętnej wodzie moczy kij
jak nic znów wyłowi coś
po to, by na topie być
co dzień w telewizji pokazują sejm
same tłuste glizdy ze mnie śmieją się
a w poniedziałek rano żyto znów droższe
jest
nie ma ochoty...
/Lady Pank - Nie ma ochoty/
Ej, tam, ej, tam, zaraz tu z Kochanowskim, czy kto to napisał ;) To przy każdej "obcej", czy angielskiej piosence też tak mówisz? :P
UsuńTa "moja" piosenka lepiej mi pasuje, bo Czarny raczej windą nie jeździ, a zimno mu jest. Ale co do braku ochoty, to zgodzę się, to cecha wspólna :D
Lady Pank, kiedy to było?
Oj tam, oj tam, Twój kij ma zawsze więcej, niż dwa końce ;P Nie każdej, tylko Twojej, a to akurat Rej, aktualny nawet.
UsuńPolemizowałabym, bo sęk tkwi w braku ochoty z braku roboty, czyli konkretnego zajęcia po prostu.
Zimno jest, ale Czarny przecież... pali na okrągło. Na rozgrzewkę mamy browar i żyto. No, po schodach raczej nie biega, tylko windą jeździ, jak już do nieba musi ;)
I pozdrówka spod gorącego kaloryfera.
Mój kij ma przynajmniej trzy końce ;) Niechaj Rej będzie naszym wodzirejem ;)
UsuńW każdym razie to spiosenkowaliśmy Czarnego :P
Pozdrówka spod futrzanej uszatki ;)